Człowiek z martwym krukiem na głowie


Kiedy byłam dzieckiem bardzo lubiłam oglądać westerny.
Dla ich jasnego podziału pomiędzy tym, kto dobry, a kto zły, dla wspaniałych widoków, jakie oferowały, dla wątków miłosnych, zawsze takich dramatycznych. I dla tych twardych facetów, którzy zawsze musieli odjechać, żeby nie wiem co.
Wciąż miałam nadzieję, że jednak tym razem zostanie i...nic z tego, zawsze odjeżdżał na swoim koniu w siną dal, a ona pozostawała drżąca, płacząca, kochająca na zawsze.
Kiedy byłam mała lubiłam też filmy przygodowe, takie z piratami, rycerzami, pięknymi paniami w pięknych sukniach.
Chyba jestem już dzisiaj duża na oglądanie takich filmów czy co?


Bardzo nie lubię Piratów z Karaibów 

którymi wszyscy wokół się zachwycają.
Nie pytajcie mnie dlaczego. Nie przeprowadzę analizy, nie pokażę, że ten wątek jest nowatorski, a tamten wtórny. Nie będę się wymądrzać na temat światła, muzyki, efektów specjalnych.
Obejrzała pierwszy film z serii, kolejne mignęły mi tylko.
Nie lubię tych filmu za ich ogólny nastrój i za Johny Deppa.
No tak już mam, nic nie poradzę.

Niedawno obejrzałam Jeźdzca znikąd. Oba filmy, Piratów i Jeźdzca, łączą osoby reżysera Gore'a Verbinskiego i odtwórcy głównej roli Johny Deppa.

Jeździec znikąd to film stylizowany raczej chyba, choć może się nie znam, na western niż western rzeczywiście, ale jest Dziki Zachód, są prerie, kaniony, budowa kolei, bardzo zły bandyta, który zabija dobrego, acz oschłego szeryfa.
Jest także młody, naiwny, ale sprawiedliwy i niestety jak dla mnie bezbarwny prokurator, który bierze sprawy w swoje ręce.
No i jest jeszcze dziwaczny Indianin, który współpracuje prokuratorem czy raczej u jego boku chce załatwić swoje sprawy. Bo w kupie raźniej?

Nie wiem. tego filmu też nie jestem w stanie ocenić. Nie pamiętam go zwyczajnie, choć obejrzałam go dopiero co. Zostało mi w pamięci światło prerii, piękny obrazek kanionu i martwy ptak na głowie Deppa. I kurz.


Jakoś nie jestem w stanie przyswoić tego rodzaju dziwactwa, jakie jest zawarte w Jeźdzcu znikąd. Nie przemawiają do mnie, nie bawią mnie, nie jestem w stanie domyślić się, po co są.

Lubię na przykład filmy Davida Lyncha, też przecież w pewien sposób dziwaczne, ale one do mnie przemawiają, czasem wzbudzają odrazę, ale zawsze się zastanawiam, co się w  nich kryje. Muszę o nich myśleć.
W Jeźdzcu znikąd wszystko jest jakby na niby, jakby aktorzy z ekranu, a zwłaszcza Depp, mrugali do nas okiem. Owszem jest to film widowiskowy, fajnie się ogląda pościg po dachu pociągu, wykolejającą się lokomotywę, ale jak dla mnie to za mało na to, żeby film był dobry.

To sprawa gustu na pewno i są tacy, którzy uwielbiają filmy Verbinskiego. Ja się już nie dam namówić.



Jeszcze tylko słówko o wspominanym już Johny Deppie i innych aktorach

Ostatnio przeczytałam gdzieś, u jednego z blogerów chyba, że nie wybierze się więcej na film z tym aktorem. To było wyznanie uczynione po obejrzeniu najnowszego filmu z udziałem aktora Bezwstydny Mortdecai. Ja tego filmu jeszcze nie widziałam, nie mogę się więc wypowiadać, ale trochę mnie męczy ta maniera, którą Depp ostatnio tak wykorzystuje.
Jack Sparrow, Tonto, Szalony Kapelusznik - tu akurat mi się podobał, teraz Mortdecai ( może jednak nie jest taki zły, zwiastun całkiem mi się spodobał), Wilk z Tajemnic Lasu.
A przecież to świetny aktor, który nie potrzebuje żadnej maniery. Nie wiem czy lubi po prostu takie role, bo przecież od początku je przyjmował. Wystarczy wspomnieć Edwarda Nożycorękiego czy Sweeneya Todda, albo Truposza. Może to po prostu kwestia tego, że tak dużo gra i muszą się zdarzyć gorsze role? Wysokie gaże też nie są bez znaczenia, nie mogę być aż tak naiwna.
Mimo wszystko moim zdaniem to świetny aktor, którego jeszcze będziemy mogli podziwiać i się nim zachwycać, ale ani Jack Sparrow ani Tonto to nie będą moje ulubione postaci na pewno.

Miało być o aktorach, więc jeszcze wspomnę Helenę Bonham Carter. Mała rólka , ale jak zawsze bardzo charakterystyczna, zauważalna i po prostu świetna. Nie wiem, jak ona to robi, ale jej nie można nie zauważyć nawet w epizodzie i nie można zapomnieć.


Na pewno trzeba wspomnieć o Williamie Fichtnerze czarnym charakterze czyli Butchu Cavendish.

Świetna, może najlepsza rola w filmie. Wstrętny, brzydki, okrutny  i bardzo przekonywujący. On jeden rzeczywiście wzbudza jakieś emocje.
W opozycji do bezbarwnego właściwie Armiego Hammera w roli tytułowego Jeźdzca wypada znakomicie.

I to by było na tyle o Jeźdzcu znikąd. 




Komentarze

Popularne posty