Ida - obejrzałam

Foto: kadr z filmu

To na pewno dobry film. To na pewno film w jakiś sposób wyjątkowy. To na pewno film w pewien sposób piękny, świetnie zrealizowany i świetnie zagrany.
Nic nie poradzę jednak, nie podoba mi się. 
Przeczytałam, już po obejrzeniu, jak zwykle, jakieś recenzje.
Mądrzejsi i z większym doświadczeniem kinomani doszukują się w nim podobieństw do francuskiej Nowej Fali czy polskiego kina z okresu lat 50 i 60 - tych.
Ja nie mam takiego doświadczenia, ale być może rzeczywiście tak jest, jeśli sięgnąć pamięcią do tego, co znam z tego okresu.

Film, jak wiadomo, jest czarno - biały, co jest jego wielką zaletą, według mnie.
Ta szarość podkreśla atmosferę tej całej historii, pogłębia uczucie przygnębienia, doskonale oddaje klimat tamtych lat, tuż po wojnie, w głębokim PRL-u.
Obskurne budynki, tonące w błocie ulice i drogi, smutni, milczący ludzie, alkohol.
I tylko ten jazz, jak w "Niewinnych czarodziejach" może, taki jakiś nie na miejscu, ale burzący konstrukcję.

Nie ma w "Idzie" prawie wcale dialogów, a mimo to, to co się dzieje, krzyczy z ekranu i chce się przestać oglądać.

Nie potrafię odnieść się do tematu tego filmu inaczej niż po ludzku.
Widzę straszną historię, niesamowicie smutną i naprawdę wcale nie chcę jej oglądać.
Wiem, że są tacy, którzy patrzą na to od strony ideologicznej. Żydzi, Polacy, Holocaust, stosunek jednych do drugich, ukrywanie Żydów, wydawanie, zabijanie Żydów, Żydzi w PRL-owskiej rzeczywistości...
Ja nie potrafię na to tak popatrzeć. Ja widzę tylko nieszczęśliwych ludzi, z jednej i z drugiej strony. Nieszczęśliwych tak bardzo, że aż boli.
Tylko ten chłopak z saksofonem i jego śpiewająca koleżanka są jakby z innego świata, ale są za jakąś szybą. Nie mogą przez nią przejść do tych wszystkich nieszczęśników, którzy ich słuchają.

Najgorsze w "Idzie" jest to, że nie ma w niej miejsca na nadzieję.
Nie mam na myśli happy endu, ale coś w rodzaju ewangelicznej nadziei. Takiej, która pozwala pogodzić się z pewnymi sprawami i pomaga żyć dalej, pomimo wszystko.
Tutaj ani wyznanie, ani poznanie prawdy do niczego nie prowadzi. Nie ma ani wybaczenia, ani potępienia. Ludzie są jak otępiali i tacy pozostają.

Nie wiem, być może w  tamtym czasie tacy właśnie byli, ale ja już nie chcę tego wiedzieć.
Historia, co widać na co dzień, niczego nas nie uczy, może więc pora dać jej już spokój?

Nie wiem, myślałam, że nie uda mi się nic napisać na temat tego filmu i dziwnie się czuję w opozycji do wszystkich jego wielbicieli w Polsce i na świecie. Nic jednak nie poradzę na to, że na pewno nie zechcę obejrzeć go po raz drugi.

Komentarze

Popularne posty