Imperium bez namiętności


foto: dantada

Jaka jest wizja naszej przyszłości?
Coraz szybszy postęp technologiczny? Medycyna, dzięki której będziemy nieśmiertelni?
Będziemy mogli się teleportować, będziemy potrafili czytać sobie w myślach lub za pomocą myśli kierować pojazdami, zamieszkamy na Marsie, będziemy na wakacje latać na Księżyc...?
A może będzie całkiem inaczej?


Może zostanie nas bardzo niewielu, a ci nieliczni, którzy się ostaną, będą jak samotne wyspy w niebezpiecznym, w ich własnym mniemaniu, świecie.
Będziemy spędzać życie zamknięci w czterech ścianach małych klitek, bo większe do niczego nie będą nam potrzebne. Będziemy żywić się śmieciowym jedzeniem i spędzać życie patrząc w wielkie szklane monitory, które będą zajmowały pół naszego mieszkania i będziemy tak jałowi, że będzie nam się wydawało, że jest nam dobrze ( właściwie to trochę już tak jest). Żadnych emocji, żadnych wspomnień, żadnych marzeń...

Taka wizja jawi mi się po obejrzeniu dokumentu Pierra Caule pt. "Imperium bez namiętności".
Film jest o współczesnych Japończykach, którzy nie czują potrzeby czy zapomnieli jak to właściwie jest nawiązywać przyjaźnie, kochać, być z kimś.
Nie czują potrzeby posiadania rodziny, wystarcza im samotne życie - praca, jedzenie na wynos, markowy ciuch, telewizor z ulubionym programem, kot do głaskania, bo uspokaja, karaoke. I to karaoke w samotności, w czterech ścianach własnego mieszkania, nie z przyjaciółmi w ulubionej knajpce, w atmosferze wspólnej zabawy.

Film Caule ogląda się z zaciekawieniem, bo to taka odległa od naszej rzeczywistość, odmienna kultura, straszliwa jakaś rzeczywistość.

Można zajrzeć na japońskie ulice, do japońskich knajpek, w których właściwie sami mężczyźni siedzą przy stolikach w pojedynkę, do japońskich mieszkań, w których samotne, opuszczone żony płaczą za utraconą miłością.Szybkie ujęcia, zbliżenia uśmiechniętych po japońsku twarzy, z którymi kontrastują tak bardzo puste spojrzenia. Można zobaczyć japońskie rozrywki, które nam, europejczykom nieprzyszły by do głowy.

Z jednej strony kolorowy, głośny, bogaty świat, a  z drugiej samotni, zagubieni ludzie.
Smutne wnioski płyną z "Imperium bez namiętności" i można by się pocieszać, że to inna mentalność, odległa od naszej rzeczywistość, nie ten poziom życia, a jednak jakiś niepokój w sercu się pojawia.
Mimo to polecam, bo to dobry według mnie film i warty obejrzenia.

Komentarze

Popularne posty