Lektor

Foto: kadr z filmu

Codziennie powinniśmy dziękować Bogu (losowi, karmie, komu chcecie) za to, że możemy żyć tu, gdzie żyjemy i tak, jak żyjemy.
Jestem świeżo po seansie "Furii" Davida Ayera, ale nie o tym filmie dzisiaj będę pisać. Jeszcze nie.
Dzisiaj będzie o "Lektorze", który jakoś tak przy okazji mi się przypomniał.
Stąd ta refleksja na początku.
Wspaniały film, wspaniałe role Kate Winslet, Davida Krossa i Ralpha Fiennesa.
Trudno opowiedzieć o "Lektorze" nie opowiadając fabuły, ale spróbuję.

Jak to w życiu. Przypadkiem spotyka się dwoje ludzi. To spotkanie zaważy na całym ich życiu. Może bardziej na jego niż jej, chociaż, kto może wiedzieć to na pewno.
To, że dzieli ich spora różnica wieku, ma znaczenie.
To, że spotkali się niedługo po zakończeniu II wojny, ma fundamentalne znaczenie.

Czy Hana miała wybór? Czy mogła zaprotestować?
Czy Hana miała prawo wkraczać w życie młodego i niewinnego chłopaka, żeby ratować siebie?
Czy można jednocześnie kogoś kochać i go nienawidzić?
Czy można wybaczyć najgorszą, wyobrażalną zbrodnię?

To pytania bez odpowiedzi, dopóki człowiek nie stanie z nimi twarzą w twarz.
Ja na nie nie odpowiem.
Nie potrafię nawet potępić jednoznacznie Hany. Łatwo byłoby powiedzieć: zbrodniarka. Bo nią była.
Była też nieszczęśliwą, samotną kobietą, która sama siebie chciała ukarać.
I była człowiekiem, który pomimo wszystko, wbrew sobie, instynktownie pragną odrobiny ciepła.

Kate Winslet zagrała Hanę  genialnie. To jedyne dobre słowo. Była jednocześnie wzruszająca, pociągająca i odpychająca. Wzbudzała współczucie i odrazę. A zagrała prawie bez słów.

No, a Michael? Młody, naiwny i wrażliwy chłopak, którego życie właściwie skończyło się z chwilą poznania Hany?
Nie mógł wiedzieć, co kryje się za milczeniem Hany. To właśnie jej tajemniczość pociągała go najbardziej.
Może gdyby potrafił, mógł porozmawiać z ojcem lub mamą?
Nie mógł, nie potrafił, nie chciał? Był sam wobec tego, co go spotkało i sam nie mógł sobie poradzić.
I Michael jako dojrzały, złamany, wewnętrznie samotny człowiek.
Człowiek, który nigdy nie uwolnił się od  młodzieńczej miłości czy człowiek, który nie potrafił odwrócić się od człowieka pomimo wszystko, pomimo odrazy do jego czynów, do tego kim ostatecznie się okazał?
Czy wybaczył, czy miał żal, czy czuł się oszukany? Czy rozpaczał z powodu utraconego szczęścia czy nie mógł zapomnieć tych, którzy nie mieli na szczęście szansy z powodu tej, którą kiedyś pokochał?
A może wszystko to razem zmieszało się w tym milczącym, samotnym, zamkniętym mężczyźnie?
I David Kross jako młody Michael i Ralph Fiennes jako Michael dojrzały stworzyli wspaniałe role.
Dzięki nim wspaniale widać przemianę jaka dokonuje się w bohaterze "Lektora", całe jego cierpienie i walkę z samym sobą i tragiczną rzeczywistością.

"Lektor" to jeden  z moich ulubionych filmów, o których tak naprawdę nie do końca potrafię opowiedzieć.
Wciąż nie potrafię zająć jednoznacznego stanowiska, choć rozsądek i poczucie przyzwoitości podpowiada, co powinnam myśleć.
I zawsze, kiedy go oglądam, albo o nim myślę, cieszę się szczerze, że nie muszę stawać przed takimi wyborami, przed jakimi stawała Hana. I mam wielką nadziej, ze nigdy nie będę musiała stawać.

To chyba wystarczy, żeby twierdzić, ze film jest świetny, skoro prowokuje do takich refleksji.
Choć jest jeszcze warstwa wizualna i muzyczna oczywiście.
I oczywiście, jak zwykle u mnie, zostaje na szarym końcu.

Nie dlatego, że jej nie doceniam, albo jej nie dostrzegam.
Film po prostu jest tak  zrealizowany, że obraz, muzyka i cisza, która w nim gra, współgrają, są jednym z fabułą.
Nie wiem, jak to lepiej napisać. Po prostu nic nie przeszkadza w przeżywaniu tego, co się przed oczami widza rozgrywa. Jest i pięknie i tajemniczo, kiedy trzeba, a kiedy trzeba smutno, ponuro i przerażająco.

"Lektor" to jest po prostu film, który koniecznie trzeba zobaczyć

Komentarze

Popularne posty