On i ona 30 lat później, czyli Dwoje do poprawki

Foto: kadr z filmu


Trochę ostatnio tu u mnie było poważnie, to dzisiaj dla odmiany coś lżejszego, choć nie powiedziałabym, żeby to była komedia.

Fakt, że są w tym filmie momenty zabawne i wzruszające, ale pełną gębą nikt się pewnie śmiać nie będzie podczas seansu.


Dwoje do poprawki to taki film, w którym wydaje się, że  nic nowego odnaleźć nie można. Było takich wiele. Były, zostały zapomniane, słuch o nich zaginął.
Czy z filmem Davida Frankela będzie podobnie? Nie wiem, ale moim skromnym zdaniem to film, którego tak bardzo łatwo zapomnieć się nie da.

Niby historia stara, jak świat. Dwoje ludzi spędza ze sobą życie i nawet nie zauważają, że wielka miłość, która ich połączyła, dawno się wypaliła. Trwają w świecie pozorów i rytuałów i nawet chwilami wydaje im się, że są szczęśliwi.
I na tym można by tę opowieść zakończyć. Gorzko, pesymistycznie, realistycznie, ale kino nie jest przecież od tego, żeby kopiować życie dosłownie. Czasem jest od tego, żeby dawać nadzieję.
I taką nadzieję "Dwoje do poprawki" daje.
Historia jest świetnie opowiedziana, nie nuży, momentami wkurza, momentami bawi, momentami sprawia, że widz czuje się, jak podglądacz i nie jest mu z tym zbyt dobrze. Ostatecznie daje nadzieję, że jeśli się bardzo chce, to nawet po wielu, nawet i nieudanych latach życia obok siebie, można znowu być ze sobą.

Historia autorstwa Vanessy Taylor to jedno, ale aktorstwo w tym filmie to drugie.
I choć uwielbiam Meryl Streep, to Tommy Lee Jones naprawdę mnie zachwycił. Jest po prostu bezkonkurencyjny.
Stary zrzęda, nastawiony sceptycznie do wszystkiego, szukający we wszystkim haczyka, marudzący na zawsze jego zdaniem wygórowane ceny, złe warunki, głupich ludzi. I jednocześnie jakiś taki zagubiony, zamknięty w sobie człowiek, który zapomniał, że w życiu może być po prostu miło, że proste gesty tak wiele znaczą i są tak bardzo ważne.
Genialny jest ten jego wkurzony wyraz twarzy, to, jak wznosi oczy do nieba w geście niemej rozpaczy. Cała jego postać jakaś taka sztywna, jakby nastawiona na obronę, oczekująca zewsząd ataku. Taki chodzący kawałek drewna, a przy tym wzruszający, pomimo wszystko.

Meryl Streep to subtelna, trochę niepewna siebie osoba. Cicha, spokojna, wydawałoby się pogodzona z życiem, a tu się okazuje, że nie. Okazuje się, że chce czegoś więcej, że uważa, że jej życie powinno wyglądać inaczej, lepiej i zrobi, co tylko będzie mogła, żeby do tego doprowadzić. Krok po kroku.
Subtelna i delikatna i jednocześnie uparta i twardo dążąca do celu. Często czytam, że Meryl Streep szarżuje, a tutaj jest bardzo oszczędna w gestach, w mimice. I mało się śmieje, choć ten jej najpiękniejszy uśmiech jak zwykle się pojawia.

Dwoje do poprawki to może nie jest kino z najwyższej półki, ale dla tej niesamowitej dwójki i dla optymistycznego przesłania na pewno warto ten film zobaczyć.

Komentarze

Popularne posty