Kim jesteś Amy? Kilka słów o "Zaginionej dziewczynie"

Foto: kadr z filmu

Czy ona to wszystko sobie wymyśliła? Tak dokładnie, z najdrobniejszymi, najbardziej makabrycznymi szczegółami?
Obejrzałam Zaginioną dziewczynę z zapartym tchem głównie dzięki Rosamund Pike, tytułowej zaginionej Amy.


Aktorka kreuje postać osoby psychopatycznej, która zmienia osobowość jednym pstryknięciem palców, wpada ot tak na genialne w swojej prostocie, choć wydawałoby się niemożliwe pomysły i wychodzi obronną ręką z wszelkich tarapatów i zawsze wygrywa.
Wszystko z tym samym anielskim, niewinnym wyrazem twarzy, przy pomocy niewielu tak naprawdę środków.
I dopiero przy końcu zaczyna być widoczne szaleństwo na jej twarzy. Choć szaleństwo to trochę za duże słowo, ale pojawia się coś w jej oczach, co sprawia, że budzi się w nas wątpliwość.
Nie można oderwać od niej wzroku.

Jej partner czyli Ben Affleck nie do końca mnie przekonał, choć zagrał bardzo poprawnie, niektórzy twierdzą, że lepiej niż zwykle.

Film opiera się głównie na grze tych dwojga aktorów, choć nie można nie zauważyć na przykład Missi Pyle, jako wrednej, goniącej za sensacją dziennikarki.

Zaginiona dziewczyna to dla mnie dwie historie w jednej. Gillian Flynn świetnie zaadaptowała na potrzeby kina swoją powieść.
Jedna historia to oczywiście opowieść o zaginięciu i o życiu przed, dwojga ludzi, którzy przechodzą niewątpliwie kryzys. Opowieść niejednoznaczna, ze świetnie nakreślonymi postaciami, która do końca nie pozwala czuć się pewnym tego jakie będzie rozwiązanie.

I druga opowieść to opowieść o dzisiejszym społeczeństwie. O ludziach, z jednej strony zawodowo goniących za każdą sensacją i z drugiej o tych, którzy przed ekranami telewizorów, na forach internetowych tej sensacji pożądają.
O ludziach, którzy po obu stronach kreują rzeczywistość i lepią ją niczym plastelinę, a prawda jest tu rzeczą bardzo umowną. Prawda jest taka, jaką my chcemy ją mieć, widzieć.

Właściwie nie można powiedzieć, że jedna historia jest ważniejsza od drugiej, bo żadna osobno nie miałaby racji bytu w takiej postaci, w jakiej je poznajemy.

Moim zdaniem Zaginiona dziewczyna to bardzo dobry film. Świetnie zrealizowany, z doskonale zarysowanymi, wiarygodnymi postaciami, bardzo dobrą ścieżką muzyczną, doskonale portretującą życie amerykańskiej prowincji.
Nie ma tu fajerwerków, nie ma wielu zaskoczeń, bo jednak gdzieś podskórnie czujemy, że główny bohater nie jest tym, na kogo wygląda.
Idziemy sobie krok za krokiem grzecznie prowadzeni za rączkę za reżyserem. A tu nagle genialna scena w sypialni, która wbija w fotel i coś zaczyna zgrzytać  i już nie wydaje się takie, jakie nam się dotąd wydawało.

Prawdopodobnie wszystko, co napisałam o Zaginionej dziewczynie jest trochę niejasne, trochę zagmatwane, bo niełatwo jest opisać film, który z pozoru wydaje się nudny chociaż wcale taki nie jest i zaskakuje, choć wydawało się, że nie zaskoczy.

W takim razie mogę poradzić jedno: jeśli jeszcze nie widzieliście, zobaczcie i sami przekonajcie, się czy warto poświęcić 2 i pół godziny.

Komentarze

Popularne posty