Sala samobójców

Foto: kadr z filmu


Sala samobójców Jana Komasy podobała mi się, ale i zszokowała.
Należę do pokolenia czterdziestolatków i nie mam zupełnie styczności z nastolatkami i jeśli rzeczywiście życie współczesnych dzieciaków tak wygląda, jak w tym filmie, to nic tylko usiąść i płakać.



Jak zwykle ja niespecjalnie będę się skupiać na sposobie realizacji filmu, chociaż nie sposób nie zauważyć jego wyjątkowości w pewnym sensie, jak na polskie kino.
Ciekawe jest to połączenie świata realnego ze światem animacji. Ciekawe, intrygujące, uzasadnione, ale je jednak wolę w kinie prostotę. A w Sali samobójców było jej niewiele.

Trochę w tym filmie denerwujący jest sposób przedstawienia postaci. Mam wrażenie, że wszyscy, przynajmniej główni bohaterowie są wyjęci, a może lepiej by było, wycięci z jakiegoś szablonu.
Rodzice - karierowicze, każde z nich w swoim świecie, zupełnie nieświadomi tego, co dzieje się z synem, tuż pod ich nosem, nie potrafiący nawiązać z nim kontaktu. Sztampowe rozmowy, wymiana ciosów
Oczywiście jest romans, a właściwie romanse, oczywiście refleksja nad własnym, jakby nie było przegranym życiem.

Dzieciaki też jakieś takie niby odlotowe, niby bez zahamowań, ale, jak dla mnie, nie do końca przekonywujące. No, chyba, że oni tacy rzeczywiście są. Trochę na niby, trochę dla zgrywu, trochę bez serca.
Oczywiście musi być wątek homoseksualny, nie do końca zresztą wiadomo czy należy go traktować poważnie czy to tylko tak dla zgrywu.

Czy mi się ten film podobał? Odpowiedź brzmi: tak.
Podobał mi się, pomimo mankamentów, które ja dostrzegam, ale przecież inni niekoniecznie muszą.
Bardzo podobała mi się gra aktorska, czyli tradycyjnie u mnie.
I to zarówno młodziutkich aktorów, jak i  tych doświadczonych.
Agata Kulesza, Wiesław Komasa, bardzo fajny Bartosz Gelner, no i oczywiście Jakub Gierszał.

Spotkałam się z zarzutem wobec niego, że cały film zagrał na kilku minach.
Fakt, tyle, że w moim odczuciu, to właśnie zaleta tej konkretnej kreacji. Tych kilka min i oszczędność gestów określa doskonale postać Dominika Santorskiego kreowaną przez Kubę.

Jako, że nie jestem w stanie wypowiedzieć się w sposób odpowiedzialny na temat włączenia do filmu animacji, a mogę jedynie zasygnalizować, że jest, że ją dostrzegłam, że robi wrażenie, mogę się wypowiadać tylko na temat przesłania, jakie niesie dla mnie ten film i ogólnego wrażenia, jakie na mnie zrobił.
Podsumowując więc myślę, że to ważny film dotykający tematu kondycji współczesnej rodziny i nieciekawych losów dzieci dorastających bez rodziców.
Myślę, że to ciekawy film pod względem wizualnym i pod względem gry aktorskiej.
Myślę, że to film dobry, ale nie najlepszy.

Komentarze

Popularne posty