Snajper

Foto: kadr z filmu

Czy walczyłbyś za swój kraj, gdyby taka była konieczność?

Znacie to pytanie. Krąży ostatnio po wszystkich mediach w związku z sytuacją na Ukrainie i  w Rosji i różni znani i mniej znani próbują na nie odpowiadać.
Podejrzewam, że niejeden z nas też sobie gdzieś tam po cichu na nie niestety odpowiada.
Ciarki mi chodzą po plecach...



Tak mi się to przypomniało w związku z ostatnim filmem Clinta Eastwooda.
Snajper. Myślałam, że nie będę oglądać, bo po pierwsze nie lubię filmów o wojnie, a już najbardziej o tej wojnie współczesnej.
Po drugie zniechęciły mnie opinie, jakie miałam okazję przeczytać na jego temat.
Że pompatyczny, że jednostronny, że gloryfikujący zabijanie, moralizatorski.

Zdecydowałam się obejrzeć ten film po przeczytaniu recenzji Michała Dudzika.
Bo w końcu, skoro w bohaterze gotują się emocje, to jest to coś, co mnie najbardziej interesuje.
Obejrzałam i wiem  na pewno, że jednak nie lubię filmów o współczesnej wojnie i chyba nieprędko znowu jakiś obejrzę
Co do wcześniejszych opinii, to najbardziej jednak skłaniam się ku temu, co napisał Michał, chociaż nie do końca zgadzam się, co do tych gotujących się emocji. 
One są i rzeczywiście Bradley Cooper bardzo dobrze radzi sobie w roli Chrisa. Bez przesady pokazuje prostego człowieka, który w pewnym momencie nie może dłużej patrzeć na sytuację na świecie i postanawia "coś" zrobić.
Może walczyć, więc walczy. Robi to, co udaje mu się najlepiej. 

Nie zgadzam się z opiniami, że zabija bez refleksji, że nie ma wątpliwości, że nie robi to na nim wrażenia. Mówię oczywiście o filmie, bo nie interesowałam się wcześniej Kylem, nie znam autobiografii, na której opiera się ta historia.
Mówię o tym, co widziałam w filmie. Nie ma tu wielu subtelności, bo Kyle nie jest subtelny, ale nie jest bezmyślny i nieczuły, jak miałam okazję gdzieś przeczytać. 

Po premierze Snajpera mnóstwo ludzi podobno było oburzonych na Eastwoooda, że porusza bezrefleksyjnie i stronniczo tak bardzo trudny i delikatny temat.
Ja nie mam wrażenia stronniczości twórców filmu, ani ich bezrefleksyjności.
Mam wrażenie, że Eastwood po prostu opowiedział historię człowieka, który wybrał taką, a nie inną ścieżkę.
Pokazał motywy jego działania bez zabawy w ocenę jego wyborów i decyzji.
Pokazał człowieka, który z jednej strony jest perfekcjonistą, z drugiej nie radzi sobie w prostych sytuacjach życiowych.
Człowieka, który został bohaterem dla swoich towarzyszy i rodaków bez zabiegania o sławę.

Takie mam wrażenie.
A co do patosu właściwie go nie ma, chociaż jest jedna scena, która na samo wspomnienie powoduje u mnie uścisk w żołądku i to nie z powodu wzruszenia.
Tego faktycznie nie cierpię.

Myślę o tej scenie, kiedy Kyle podczas wizyty w sklepie spotyka chłopaka, któremu uratował życie, tak tamten twierdzi, w jakiejś akcji.
Cała scena powoduje u mnie szczękościsk, ale już słowa skierowane do małego chłopca: synu, Twój tata jest bohaterem - rozkładają mnie na łopatki.

Ja nie wiem, może Amerykanie tak się zachowują, może tak zachowują się ludzie, którzy zawdzięczają komuś życie, nie zetknęłam się nigdy z taką sytuacją, ale od zawsze coś takiego powoduje u mnie chęć wyłączenia filmu.
Nie wyłączyłam oczywiście, obejrzałam do końca i podsumowując moje wrażenia, mogę powiedzieć tak: nie zachwyciłam się, ale też sama jestem sobie winna. 
Nie lubię takich filmów i tego powinnam się na przyszłość trzymać.
Mój mąż natomiast, który i owszem, może fanem nie jest, ale lubi, stwierdził, że Snajper
mu się podobał, że to dobry film, a Clint wciąż trzyma poziom.

Nie jest to jednak na pewno film, który jak Północ w ogrodzie dobra i zła czy Co wydarzyło się Madison County za jakiś czas będzie można obejrzeć z przyjemnością po raz drugi.

Komentarze

Popularne posty