Skazany na bluesa

Foto: kadr z filmu


Kiedy dzisiaj w radio usłyszałam List do M Dżemu jak zwykle przeszły mnie ciarki.
Nigdy nie byłam ich fanką, przerażało mnie zawsze to, co stało się Ryśkiem Riedlem, ale te jego teksty...i sposób w jaki śpiewał, całym sobą.


Tak naprawdę poznałam go dzięki filmowi. Skazanego na Bluesa oglądałam już trzy razy i pewnie jeszcze obejrzę.
Przygnębia mnie i wzrusza jednocześnie.W połączeniu z muzyką i tekstami robi na mnie osobiście niesamowite wrażenie. Także dzięki świetnej roli Tomasza Kota,

Może dlatego, że nie znam szczegółów z życia Riedla, ani historii zespołu, nie mam problemu (wiem, że wielu fanów zarzuca filmowi, że jest nie do końca rzetelny, nie opowiada o wszystkim, wybiórczo traktuje fakty).
Może faktycznie brakuje mi trochę wyjaśnienia tego, dlaczego właściwie stało się z nim to, co się stało. Wydaje się, że był na początku człowiekiem radosnym, ogarniętym pasją, gościem z poczuciem humoru o dobrym sercu. Nie był przecież samotny, przynajmniej kiedy zaczynała się jego przygoda.
Kochał wolność. Był artystą. Szukał po omacku? Potrzebował wrażeń i zbyt późno się zorientował, że to nie ta ścieżka?
Tego z filmu się nie dowiedziałam, ale też z drugiej strony, kto poza nim samym, a może nawet poza Bogiem tylko może to wiedzieć?
A Skazany na Bluesa jest przecież w zasadzie jego biografią,  choć nie dokładną, a nie wizją artystyczną reżysera. Nawet jeśli jest to ktoś, kto znał go bardzo dobrze.

Ten film mnie zawsze wzrusza. Tomasz Kot jest świetny, myślę, że to jego najlepsza rola, chociaż jeszcze nie oglądałam Bogów, gdzie też podobno daje sobie świetnie radę.
Podobnie Jolanta Fraszyńska. Prawdziwa, pełna emocji, zawsze, kiedy pojawia się na ekranie, nawet na chwilę, ekran ożywa.
Może skupiłam się na historii i emocjach i dlatego nie zauważyłam dostatecznie dobrze wszystkich mankamentów filmu? Bo faktem jest, że to właśnie emocje, relacje z rodziną, ucieczki Ryśka zainteresowały mnie bardziej niż historia zespołu.

Uważam, że bardzo udanie pokazana jest w filmie szara rzeczywistość, w której przyszło żyć bohaterom filmu. Te wszystkie głupoty, zakazy, brzydkie kamienice, podróże rozklekotanym samochodem. Te próby podkreślania własnej odrębności środkami, które dzisiejszym indywidualnościom wydają się na pewno śmieszne.
To drobiazgi, ale myślę, że ważne, myślę, że to dzięki nim ten obraz ma siłę.

Z wad, które jednak zauważyłam, to jak zwykle w polskim kinie, bardzo zły dźwięk. Nie wiem, jak to się dzieje, że zawsze przynajmniej przez chwilę nie można niczego zrozumieć, a tu dochodzi przecież jeszcze śląska gwara, której ja osobiście nie zawsze jestem w  stanie rozszyfrować.
I druga rzecz, słaba, nie wiem, jak to się fachowo nazywa, synchronizacja dźwięku i obrazu w scenach koncertów. Trochę to przeszkadza.

Mimo wszystko jednak Skazany na Bluesa to ważny dla mnie film. Dzięki niemu poznałam muzykę Dżemu i piękne, wyjątkowe teksty, które zawsze mnie poruszają.

Komentarze

Popularne posty