Bobby Griffith, coś Ty zrobił

foto: kadr z filmu


Obejrzałam przeciętny film na trudny temat. I przede wszystkim ze względu na temat zdecydowałam się o nim napisać.

Modlitwy za Bobby'ego to telewizyjny film oparty na prawdziwej historii.
Mało w nim więc miejsca na dowolna interpretację, własną wizję, swobodę. Tym bardziej, że to historia stosunkowo świeża i aktualna.


Nic w tym filmie nie zaskakuje może poza Sigourney Weaver w roli matki głównego bohatera Bobby'ego.
Szczerze byłam zaskoczona rolą jaką powierzono kultowej Ripley. Siermiężna, pani domu, żona, kochana, ale także apodyktyczna matka, osoba głęboko i ślepo wierząca, można by powiedzieć dewotka.
Dziwnie jakoś było patrzeć na Weaver w tej roli w pierwszych minutach filmu, ale z każdą chwilą ona stawała się coraz bardziej wiarygodna.Wzbudzała złość, współczucie, irytację i smutek.

Trudno opowiedzieć o tym filmie nie zdradzając szczegółów fabuły, a bardzo nie lubię tego robić.
Dlatego tylko w wielkim skrócie napiszę tak.
Poznajemy historię młodziutkiego chłopaka, który w pełni zaczyna sobie zdawać sprawę z tego kim jest. Ta prawda mus się nie podoba, próbuje z nią walczyć, ale przegrywa. Próbuje ją zaakceptować, ale nie potrafi pogodzić swojej miłości do matki i potrzeby akceptacji z jej strony z rzeczywistością, ze swoim prawdziwym obliczem.

Można też powiedzieć, że film jest głównie opowieścią o matce, która wychowuje swoje dzieci surowo, ale z miłością, Stara się przekazać im całą swoją wiedzę, a przede wszystkim wpoić wiarę w Boga i radość z obcowania z nim. Jest w tym czasem śmieszna, czasem straszna i nie do usunięcia z drogi swoich dzieci.

W obliczu prawdy, przed którą stawia ją syn, buntuje się, oskarża, odpycha, co doprowadza do tragedii. I dopiero wtedy, choć też nie bez trudu i  bólu, powoli zaczyna docierać do niej prawda o tym kim był jej syn, jak ją kochał, kim ona stała się w obliczu narastającego problemu. Przeżywa niezwykłą przemianę.
Weaver zagrała tę rolę więcej niż dobrze. Była brzydka, odpychająca, niemiła i w sumie nijaka bez tej swojej dewocji. Jednym słowem: kura domowa. Wspaniale pokazała przemianę, jaka się w niej dokonała.

Modlitwy za Bobby'ego to film w sprawie. Nie lubię się nią zajmować, nie chcę z nią mieć nic wspólnego, ale ten film pokazuję ją w sposób, jakiego jeszcze nie widziałam. Prawdziwie. I otwiera trochę oczy. Myślę, że jeśli nie jest to film ważny, to na pewno jest to film w sprawie. Myślę, że warto poświęcić mu tę trochę czasu.

Komentarze

Popularne posty