Do widzenia, do jutra

Kadr z filmu


Jest taki jeden film, który bardzo lubię, który ma taką wyjątkową atmosferę, taką mgiełkę tajemniczości.
Zawsze mnie dziwiło, bo to film z 1960 r., że w tym czasie możliwe było takie życie - pełne fantazji, na luzie, bez zobowiązań, wariackie.
Zawsze mnie fascynowała ta artystyczna bohema pokazana z taką miłością i sympatią.
Do widzenia, do jutra w reżyserii Janusza Morgensterna, z  muzyką Krzysztofa Komedy to film piękny, wzruszający, film, do którego się wraca.


Kogo w tym filmie nie ma? Przede wszystkim oczywiście Zbigniew Cybulski. Z tą swoją charakterystyczną, wyjątkową i nie do podrobienia manierą, która czasem nawet i drażni. Jest jednak w nim, w jego grze coś, co człowieka trzyma przed ekranem.
Jest Bogumił Kobiela, Roman Polański i Jacek Fedorowicz i Barbara Horowianka, taka wtedy piękna. Są w epizodach Wacław Kowalki i Władysław Kowalski, pojawia się jako pianista, a jakże, Krzysztof Komeda. No i jest śliczna debiutanta, o wiele młodsza niż jej filmowa postać, Teresa Tuszyńska.

Co jest w tym filmie takiego wyjątkowego, że pomimo upływu lat i pewnej jego naiwności wciąż ogląda się go z wielką przyjemnością?
Historia jest prosta. Młody aktor zakochuje się w ślicznej córce zagranicznego konsula. Ona nie jest temu uczuciu przeciwna, choć wie, zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma ono żadnej przyszłości. Flirtuje, ale nie pozwala sobie, ani jemu na zbyt wiele.

Wiele w relacji dwojga młodych ludzi jest poezji, romantyzmu, delikatności.
To jednak nie historia spotkania dwojga młodych, pięknych ludzi, choć spisana w scenariuszu przez samego Cybulskiego i oparta na prawdziwej historii z jego życia, jest tym magnesem, który przyciąga do Do widzenia, do jutra.
Gra aktorska, zupełnie inna niż to, co znamy dzisiaj jest czymś, co może być jednym z powodów, dla których ogląda się film z zaciekawieniem.
Moim zdaniem jednak najważniejsze w nim jest to, co można zobaczyć obok głównego wątku.
Życie młodych ludzi, którzy pragną, starają się wyjść ponad to, co oferuje im ówczesna szara rzeczywistość.

W filmie wykorzystano fragmenty przedstawień teatrzyku Bim Bom, w filmie Tik Tak, którego twórcami byli między innymi Zbyszek Cybulski, Bogumił Kobiela i Jacek Fedorowicz.
Bim Bom, który był teatrem studenckim, był postrzegany jako miejsce sprzeciwu wobec szarej, zakłamanej rzeczywistości. Młodzi ludzie wyrażali w nim swoje tęsknoty, marzenie za czymś, co postrzegali jako wolność. Mówili własnym językiem, o własnych sprawach.
I myślę,  że to, że sceny przedstawień zostały wkomponowane w film, jest tym, co tak naprawdę jest w nim najbardziej interesujące.
Bo życie młodych bohaterów Do widzenia, do jutra włącznie z główną parą, toczy się wokół tego teatru, wokół spraw z nim związanych. Zupełnie tak, jakby nic ważniejszego, nic innego nie istniało.

Oglądając Do widzenia, do jutra można by odnieść wrażenie, że to nie jest polski film, bo nie ma w nim PRL-u. No może poza jednym wątkiem, Jacek, gdyby nawet bardzo chciał, nie może wyjechać.
Poza tym jest ładnie, jest czysto, jasno, jest wesoło. Młodzi ludzi piją wino i słuchają jazzu.
I taki obraz tamtych czasów, choć nie do końca prawdziwy, wolę zapamiętać 

Komentarze

Popularne posty