Leonardo di Caprio



Wypadało by może napisać coś o rozdaniu Oscarów. Wszyscy piszą.
Tylko co ja bym mogła napisać?
Jak było, każdy widział, o strojach, to ja pisać nie potrafię, bo zwykle, kiedy coś czytam, to się okazuje, że gust mam całkiem odmienny od gusty piszącego i od reszty, która komentuje.
Kto dostał, każdy wie, a ponieważ z nominowanych filmów obejrzałam tylko Idę, to wymądrzać się nie będę.
Dlatego dzisiaj pomyślałam, że napiszę coś o jednym z moich ulubionych aktorów.
O Leonardo di Caprio.



Dlaczego lubię Leonardo di Caprio? Bo jest świetnym aktorem.
Bo ma to coś, co sprawia, że człowiek nie może oderwać oczu od ekranu, kiedy on na nim jest.

Ma to coś w oczach, w gestach, w całym ciele.
Nie wiem, co to jest, ale dobrzy aktorzy to mają.

Nie widziałam wszystkich filmów, w których zagrał, ale widziałam ich kilka. A zresztą nawet gdybym zobaczyła tylko Co gryzie Gilberta Grape'a to wystarczyłoby mi w zupełności. Ktoś, kto zagrał w taki sposób, mimo późniejszych wpadek, jak niektórzy twierdzą, nie może być nazywany inaczej niż genialny aktor.

A di Caprio ma w swoim dorobku, jak wszyscy wiemy, role różne. Nie mogłabym z pełną odpowiedzialnością powiedzieć, że złe, bo nawet z takich, on coś potrafi wycisnąć, zawsze się, moim zdaniem, broni.
Do moich ulubionych, oprócz wspomnianego Arniego należą role w Gangach Nowego Jorku, Rimbaud w Całkowitym zaćmieniu, Howard Hughes z Aviatora, Jordan Belfort z Wilka z Wall Street i Calvin Candy z Django.

Bohaterowie di Caprio nigdy nie są jednowymiarowi. Jeśli to złe typy, to typy o wrażliwym sercu, albo bogatym życiu wewnętrznym. Jeśli postać pozytywna, gdzieś w jej wnętrzu czai się coś ciemnego, co tylko od czasu do czasu błyszczy w oczach.
Świetnie wychodzą w jego wykonaniu wszelkie szaleństwa, niezrównoważenie wewnętrzne, rozpacz, a jednocześnie wciąż, pomimo upływających lat potrafi być radosnym młodzieńcem.
Chyba nie widziałam go w złej roli, bo nawet w Titanicu mi się podobał,
A przecież nigdy nie uczył się aktorstwa, jeśli nie liczyć filmowych planów. I na dodatek, jak twierdzi nie wchodzi w role, jak choćby Robert de Niro i jak mówi " nie zabiera pracy do domu".
Jednym słowem, samorodny talent.

Wydaje się całkiem rozsądnym i sympatycznym człowiekiem prywatnie, który z zasady nie wypowiada się w mediach na temat innych ludzi i broni swojej prywatności
No i działa na rzecz środowiska i ochrony ostatnich dzikich miejsc na Ziemi. Założył własną fundację, zbierał fundusze na ochronę tygrysów, słoni, zwierząt morskich, został Posłańcem Pokoju ONZ.
Nic tylko przyklasnąć.

Przede wszystkim jest jednak genialnym aktorem, który z rozwagą wybiera filmy, w których zagra i który oddaje swoim postaciom sto, a może i więcej procent siebie na planie.

Komentarze

Popularne posty